Ten moment wyciszenia, ukojenia wewnętrznego, tak jakby wszystkie troski zniknęły za łykiem wspaniałej herbaty.
Herbata która doprowadziła mnie do takiego stanu to Da Wu Ye Dancong, wspaniały ciemny oolong o dużym liściu.
Przygotowałam go w temperaturze 96 stopni, parzyłam 5s,10s,15s i 20s, Aromat obłędny - słodki, owocowy, cudowny! Kojarzył mi się z trochę z mandarynką trochę z pomelo i odrobinkę z morelą. W smaku tak samo słodko i owocowo, czuć że jest to mocno palony oolong bo w tle wyczuwalny był taki mocniejszy akcent.
Herbata naprawdę wspaniała, uwielbiam oolongi i niedawno zauważyłam, że wole te ciemniejsze, mają wyraźniejszy smak i chyba po prostu tego mi teraz trzeba.
W moim otoczeniu też nie obyło się bez zmian, stworzyłam sobie w pokoju miejsce które będę użytkować tylko w jednym celu - parzeniu herbaty. Wykorzystałam przy tym całą moją zbieraninę chińskich rzeczy z pchlich targów i innych tego typu miejsc - maskę znalazłam w sklepie z używaną odzieżą.
Pisałam już to niezliczoną ilość razy, ale czuje, że herbata to tak integralna część mojego życia, że bez niej po prostu nie jestem w stanie funkcjonować. Przeczytałam ostatnio wspaniałe chińskie powiedzenie, nie pamiętam jak brzmiało słowo w słowo ale było to coś w rodzaju "Smutny człowiek ma w sobie za mało herbaty a zły człowiek ma w sobie za dużo herbaty." Mam nadzieje, że bardzo nie przekręciłam, ale utożsamiam się z nim bardzo. Bo czym innym jest nasza wewnętrzna harmonia jak nie życiem uzupełnionym wspaniałą herbatą? W odpowiedniej ilości, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz