Kto ominął to wydarzenie wczoraj, ma jeszcze okazje do podziwiania ceramiki i zdjęć aż do 8 lipca 2013 roku, ponieważ wystawa została w Czajowni.
Przygotowania trwały niemalże od samego rana, było bardzo wiele rzeczy do ogarnięcia i poustawiania.
Efekt? Chyba nie wymaga komentarza.
Wystawa ruszyła o 17 tak jak planowano, ludzie nadciągali bardzo ciekawi ceramiki Andrzeja, trochę co prawda trzeba było tłumaczyć - min dlaczego shiboridashi nie ma żadnego "ucha" za które można by złapać, ale ogólnie słychać było odgłosy wielkiej aprobaty dzieł.
Czajownia bardzo pozytywnie zaskoczyła oprawą wystawy, można było napić się herbaty z samowaru, czy masala chai, marokańskiej miętowej albo czarnej z uwaga szałwią, wszystkie smakowały wybornie do tego przekąska, której nazwy niestety zapomniałam.
Chwilkę po 18 ruszył wypał raku, to na co czekałam najbardziej. Ogólnie rzecz biorąc czarki trafiły do beczki na jakieś 40 minut, następnie były wyciągane do wiadra i przekładane pozwijanymi gazetami na jakieś kolejne 30 minut, następnie trafiły do wiadra z wodą, a efekt jak widać oszałamiający.
Ogólnie było to na prawdę niesamowite wydarzenie, fantastyczny herbaciany klimat tu wielki ukłon w stronę Czajowni i oczywiście jeśli chodzi o mnie to nie obyło się bez zakupu ceramiki.
Mam nadzieje, że będą się takie herbaciane imprezy częściej odbywać we Wrocławiu, szczerze mówiąc zastanawiam się czy sama nie zabiorę się za organizacje jakiś spotkań, nie mam jeszcze dokładnego pomysłu ale trzeba coś w tym kierunku zrobić, bo zainteresowanie jest.
Rewelacja. Szkoda, że tak daleko! Chętnie wybrałbym się na podobną imprezę, tym bardziej, że było wypalanie ceramiki...
OdpowiedzUsuńAle może kiedyś się uda!
Świetna relacja!
Dzięki, cieszy mnie że relacja się podoba :) ja jeszcze kiedyś chętnie bym polepiła ceramikę, to musi być rewelacja :)
OdpowiedzUsuńFajna relacja i fotki:)
OdpowiedzUsuńDziękuje, bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuń