Niedawno nabyłam przypadkiem ciekawy zestaw herbaciany składający się z czajnika, dwóch dzbanków i cukiernicy, dzięki pomocy użytkowników forum zarówno herbacianego jak i kawowego udało się ustalić, że jest to Radziecki zestaw do parzenia mocnej czarnej herbaty. Od razu przychodzi do głowy herbata gruzińska, która była niegdyś ogromną radziecką chlubą. Pochlebkin w swojej książce pisze, że pierwsze próby aklimatyzacji herbaty w Rosji (na terenach wybrzeża czarnomorskiego w Gruzji) podjęto w latach trzydziestych XIX wieku. Czyli mniej więcej wtedy kiedy Anglicy przeprowadzali swoje próby stworzenia plantacji w Indiach.
Początkowo produkowali herbatę o bardzo niskiej jakości, ale z czasem plantacje herbaciane zakładane były w innych obszarach Imperium Rosyjskiego, tak aby ostatecznie z powierzchni około 900 ha. w 1917 roku urosła ponad 100-krotnie tak, że w roku 1974 wynosiła już 97 tys. ha.
Plany Związku Radzieckiego były iście zdumiewające, bowiem planowali oni uzyskać herbacianą niepodległość.

Dochodzimy do czasów aktualnych - XXI wiek, na przestrzeni czasu widzimy jak wielkie plany ZSRR upadły, aczkolwiek w Gruzji dalej produkuje się herbatę, podobno dużo lepszej jakości - co się zmieniło? Tego muszę się jeszcze dowiedzieć, najpierw jednak będę musiała się w "gruzińsky caj" zaopatrzyć.
Wracając jeszcze do samego zestawu herbacianego jaki nabyłam co ciekawe, że sam Pochlebkin uważał, że w żadnym wypadku nie powinno się zaparzać herbatach metalowych czajnikach, aczkolwiek porcelana w czasach kiedy pisał on tą książkę była dość droga a fajans nie nagrzewał się wystarczająco szybko. Do metalowych czajników dochodziło jeszcze picie herbaty ze szklanek z charakterystyczna metalową nakładką która była wtenczas bardzo popularna, myślę, że w wielu polskich domach można takie szklanki jeszcze spotkać, ja sama chyba kupie sobie jeszcze na pchlim targu ze dwie takie nakładki aby mieć do mojego radzieckiego zestawu herbacianego.
---
Źródła fotografii
"Reklama herbaty gruzińskiej" Filiżanka smaków nr 3(31) maj-czerwiec 2012 s11
Gruzinski susz z polamanych listkow herbacianych popijalem w podstawowce w pierwszej polowie lat 80tych -jedyna dostepna herbata zielona . To byl dziwny smak. mowili ze to "suche siano". W Turcji uprawy maja sie bardzo dobrze choc tez maszyanowo zbierane. A ja sie chyba zabiore do opisu herbat 100% recznie zbieranych i obrabianych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnalazłam całkiem fajna obrabiana ręcznie zieloną gruzińską herbatę http://www.skleptamada.pl/product_info.php?cPath=78&products_id=301
Usuńczarna sporo tańsza, dodatkowo z napisem eksport, co mniej zachęca http://www.skleptamada.pl/product_info.php?cPath=78&products_id=345 ale możliwe, że też się skuszę.
wow! Twój blog to prawdziwa skarbnica wiedzy :) Po tym wpisie chętnie spróbowałabym gruzińskiej herbaty. A ten zestaw, który nabyłaś - robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńCo do mojego wpisu:
Grunge to nie jest łatwy styl, mnie samej nigdy nie był szczególnie bliski. Wiesz, ciuchy ciuchami, ale to kiedyś niosło za sobą styl życia, a teraz dziewczęta i chłopcy będą pomykać w grunge-stylu i jednocześnie zajadać się różowymi muffinkami, słuchać rockowej Miley Cyrus i Lady Gagi oraz przesiadywać na hipsterskim Placu Zbawiciela w Warszawie... Tak jakoś się to kłóci :)
Ale nie ma co narzekać:D każdy sam decyduje :)
pozdrawiam!
Ciesze się, że zachęciłam do spróbowania gruzińskiej herbaty, sama też nabrałam ochoty, ale ostrzegam nie ma co liczyć na jakieś ogromne doznania smakowe. ;)
UsuńCo do grunge - pięknie to ujęłaś :D
Piękny ten zestaw herbaciany!
OdpowiedzUsuńAż prosi się, żeby zrobić Tea Party z jego użyciem prawda? :)
UsuńFajnie, że znalazłaś sklep. Próbowałaś już gruzińskiego czaju?
OdpowiedzUsuń