Pochodzenie: Xishuangbanna, Yunnan, Chiny.
Typ: Uncooked/Sheng/Raw/Green
Zbiór: Maj 2011.
Sprzedawca: Czajownia Wrocław.
Gotowy herbaciany placek wygląda niesamowicie, pełna paleta barw na liściach. Są gdzieniegdzie czerwone, brązowe, zielone i ciemne.
5 gramów herbaty użyłam na 100 ml szklany gaiwan. Jeśli chodzi o parzenie, ponieważ, jest to herbata surowa, postanowiłam pójść za radą Piotra z Czajowni i zaparzyć ją w niskiej temperaturze 75°C przez 1 minutę.
Byłam całkowicie zaskoczona efektami tego parzenia, herbata była słodka, kremowa, delikatna i zostawiała lekki warzywno-kapustny posmak. Taki pozorny kontrast smaków dawał bardzo interesujące doznania smakowe. Do tego dochodzi piękny bursztynowy kolor naparu, coś niesamowitego.
Drugie parzenie odbyło się w jeszcze nieco niższej temperaturze, bo w około 70°C przez 2 minuty.
Było bardzo podobne do poprzedniego, z tym, że miało w sobie jeszcze więcej warzywnej nuty.
Za to do trzeciego parzenia, użyłam sporo cieplejszej wody, zaparzyłam ją w 85°C znów przez 2 minuty.
Smak utrzymał się na tym poziomie co poprzednio, był kremowy i warzywny. Bardzo interesujący.
Byłam bardzo ciekawa, na ile zmieni się smak tego pu-erh'a kiedy zaparzy się go wodą o temperaturze 96°C przez dużo krótszy okres czyli mniej więcej 30 sekund. Tak więc wzięłam nową porcje herbaty, znów 5 gramów i zaparzyłam, oczekując na efekty.
Jest jeszcze jedna rzecz o której chciałabym wspomnieć, po degustacji tej świetnej herbaty, jadąc tramwajem czytałam książkę "Śmierć czerwonej bohaterki" a w niej, w pewnym momencie bohaterowie wspominają lata młodości spędzone w prowincji Yunnan, kiedy to młodzież wysyłano do odbycia reedukacji na wsi. "Wojskowe gospodarstwo rolne znajdowało się w odległym rejonie Jinghong, w okręgu Xishuangbanna położonym w głębi południowej prowincji Yunnan. Większość biednych i średniorolnych chłopów należała do mniejszości etnicznej Dai. Mówili swoim językiem i mieli własne tradycje. Częste tropikalne deszcze sprawiały, że ziemia była wiecznie mokra, dlatego Daiowie żyli w bambusowych chatach na solidnych palach, między którymi na dole kręciły się świnie i kurczaki."
Niezły zbieg okoliczności, przeczytać o rejonie z którego herbatę się właśnie piło.
Super blog, chyba nawet widziałem robienie zdjęć w czajowni. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzo mi miło. Bardzo możliwe, że widziałeś powstawanie tego wpisu, trochę miejsca zajmowałam :)
UsuńPozdrawiam, Joanna.
Kurczę szkoda, że wtedy nie poznałem, że to Pani Joanna to bym o autograf prosił heheheh.
OdpowiedzUsuńspokojnie, będzie jeszcze okazja hehe, i bez tej pani poproszę ;) po prostu Joanna.
UsuńOk :) Po prostu po zobaczeniu w realu od razu przeszedłem na Pani.
OdpowiedzUsuńJestem zakochany od pierwszego wejrzenia... tyle tylko mogę powiedzieć. :) Dla mnie ta herbatka ma smak pu-erha i głębię zielonej herbaty. To połączenie rozwala system i kubki smakowe. To tak jakbym pił 2w1. Na początku czuć ziemistą cegiełkę puerhową, a potem zanurzam się wiosennej zieloności. Trochę jakby zmieniała się pora roku w ciągu kilku sekund...ale od środka :) Jest genialna :D
OdpowiedzUsuń