
Pochodzenie: Gokase Town, Nishiusuki District, Miyazaki, Kyushu, Japan
Zbiór: Czerwiec - lipiec 2013
Sprzedawca: Yuuki Cha
Ostatnio dzięki uprzejmości Pawła i Kacpra poszerzam swoje horyzonty. Dostałam do zdegustowania dwie japońskie herbaty oolong i jedną czarną również japońską. Ich zakup wyniknął dość spontanicznie z dyskusji jaka wywiązała się na herbaciarzach, dotyczącej niszowych herbat japońskich.
Dziś zdecydowałam się zaparzyć oolong'a Baisen, bo kiedy tylko otworzyłam opakowanie urzekł mnie już zapach suchych liści.
Pierwsze parzenie wolałam zrobić krótkie, żeby rozeznać się na ile mogę sobie z tą herbatą pozwolić.
Tak więc po 40 sekundach moim oczom ukazał się delikatnie żółty napar, o bardzo słodkim i przyjemnym zapachu który przywiódł mi na myśl herbaty Dancong.
Sam smak jednak był bardzo delikatny, słodki ale odrobinę za lekki. Zdecydowanie można było potrzymać ją dłużej.
Drugie parzenie w tej samej temperaturze trwało 1'30. Było przyjemne, słodkie i do tego trochę kwiatowe.
Jednak pojawił mi się w ustach delikatnie metaliczny posmak który niestety lekko burzył doznania smakowe z tej herbaty.
Trzecie parzenie wydłużyłam do 3 minut, w zasadzie było identyczne jak poprzednie. Bardzo zastanawia mnie ten niepokojący metaliczny posmak. Czy to kwestia jakości tej herbaty, czy raczej ja popełniłam gdzieś błąd w parzeniu jej.
Herbata ciekawa, warta spróbowania, aczkolwiek nie porwała mnie. Trzeba jednak przyznać, że cenowo kształtuje się dość konkurencyjnie do Chińskich oolongów, bo wychodzi około trzydziestu paru złoty za 50 gramów (bez przesyłki). Tyle, że póki co trzeba ją zamawiać z Japonii.
Bardzo dziękuje Kacprowi za możliwość spróbowania jej, mam też nadzieję, że Kacper w komentarzu wypowie się jak on tą herbatę zaparzył i jakie były jego wrażenia.
Bardzo fajne jest to, że powoli pojawiają się w Polsce herbaty oksydowane, ale nie tylko Chińskie.
Degustowałam już oolong'i z Korei, Wietnamu a teraz Japonii. Póki co to Koreańska Balhyo cha od Jukro jest u mnie numerem jeden, i raczej szybko się to nie zmieni.
Mi już metaliczny posmak trafił się ze 2 razy przy oolongach. Pomogło przepłukanie herbaty wrzątkiem, dosyć mocne przepłukanie i dopiero potem parzenie. :)
OdpowiedzUsuńŁadnie wygladają listki, takie nienaruszone. Ostatnio piłem oolonga nieznanego mi pochodzenia i listki niestety były porwane, podrapane i nie wiadomo co się z nimi jeszcze działo, te tutaj wyjątkowo sympatycznie wyglądają.
I mi się raz coś takiego metalicznego przytrafiło (przy milk oolongu), uznałem że to kwestia niskiej jakości herbaty.
OdpowiedzUsuń