To ostatnio pytania które przewijają się przez moją skrzynkę wiadomości.
Od dłuższego czasu zbierałam się za napisanie tego postu, w końcu dzisiejsza dyskusja w grupie herbacianej w końcu mnie do tego zmotywowała.
Liu Bao to miejscowość która znajduje się w prowincji Guanxi. Produkuje się tam herbaty ciemne, lecz sposób produkcji jest inny niż w przypadku herbat pu erh.
Różni się przede wszystkim tym, że przed procesem fermentacji herbata częściowo przechodzi krótki proces oksydacyjny. Następnie zostaje sprasowana (lub nie) i składowana, zazwyczaj przez rok.
Liu bao które dziś parzyłam, zostało wyprodukowane w 2012 roku, z fabryki wyszło 25 lipca 2013.
Można znaleźć informacje o tym, że tą herbatę produkuje się podobnie jak sheng pu erh, jednak patrząc na te dojrzałe liście i bardzo młody wiek herbaty uważam, że jest to raczej niezgodne z prawdą.
Chociaż, czytałam o tym, że w Malezji panują doskonałe warunki do przechowywania herbat liu bao, i ich smak zmienia się wraz z kolejnymi latami. Do tego stopnia, że te masowo wyprodukowane w latach 50 czy 60 -tych, są teraz bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów ciemnych herbat.
Co do parzenia, to sprawdzałam już kilka sposobów, i przyznam, że ciężko zaparzyć ją niewłaściwie.
Wiele naparów można uzyskać parząc ją gongu fu. W ten sposób też, można dobrze zaobserwować rozwijający się smak naparu, a jest on ciekawy, lekko ziemisty ale też i kwiatowy a na końcu delikatnie słodki.
Można też zaparzyć tą herbatę w większym naczyniu w 90 stopniach C przez 1 minutę i cieszyć się mocniejszym smakiem.
Liu bao, przechowujemy tak jak herbaty pu erh, dobrze do tego nadają się bambusowe pudełka z dostępem powietrza lub ceramiczne pojemniki. Umiarkowanie wilgotne warunki mogą ciekawie wpłynąć na zmianę smaku, co potwierdza przykład z Malezji. Być może będzie trzeba mocniej przyjrzeć się tamtym warunkom klimatycznym.
To dobra herbata zarówno dla zaawansowanych herbaciarzy jak i po prostu dla osób dla których shu pu erh, mają za intensywny smak. Koniecznie muszę tu zaznaczyć, że ta dostępna na polskim rynku nie ma nic wspólnego w smaku z tą liu bao którą opisywałam w maju. Do tego jej cena jest bardzo ekonomiczna, za przyzwoitej jakości 100 g placek zapłacimy w granicach 25 zł.
Wlasnie popijam Liu Bao - tylko w troche innej oprawie. Trzeba bedzie to opissac.
OdpowiedzUsuńOpisz koniecznie! :)
UsuńWitaj Joasiu! :) Kolejny post przeczytany z zapartym tchem! I to temat jak bardzo na czasie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za posta! A przedostatnie zdanie, to pamiętam....jak strzeliłem gafę ;)
Pozdrawiam cieputko, i czekam na kolejne posty! :)
Witaj, dziękuje.
UsuńCo do ostatniego zdania, żadna gafa. Twoje pytanie wręcz zwróciło moją uwagę, że nie sprecyzowałam tego dokładniej w tamtym poście :) No i też było motywacją do napisania tego.
Pozdrawiam :)
Ja bym się nie wzbraniał tak przed określaniem Liu Bao jako coś Puerhowego. Obecnie określenie Puerh funkcjonuje już w języku na podobnym poziomie jak określenie herbaty czerwonej czy zielonej. Jak wiesz jak weźmiesz dwie zielone herbaty to ich proces produkcji też może się różnić (np chinki i japonki) ale to nie przeszkadza w nadaniu im wspólnej ogólnej nazwy. I w ten deseń moim zdaniem liu bao może jak najbardziej zostać zakwalifikowany do kategorii puerhów, ponieważ pomimo wspomnianej przez ciebie różnicy w produkcji (krótsza, oolongowa oksydacja) przez większość czasu proces jest bardzo podobny, a i smak ma puerhowa charakterystyke
OdpowiedzUsuńMaćku, pu erh i liu bao to ta sama grupa herbat - ciemnych (tudzież w Polsce określanych jako czerwone) nikt nie twierdzi inaczej.
UsuńJednak to, że jest to inna herbata niż pu erh (nie tylko inny region produkcji ale i ta oksydacja czyni tą herbatę właśnie liu bao a nie pu erhem), to będę powtarzać do znudzenia, żeby ludzie właśnie tą różnice zauważyli. Tak samo jak właśnie zielona herbata z Japonii nie jest zieloną herbatą z Chin, z tych samych powodów (rejon produkcji, plus obróbka).
Widzisz jak ładnie użyłam Twoich argumentów do poparcia swoich? :D
Podjęłam się próby edukowania społeczeństwa w kwestii herbaty i mam zamiar się tego trzymać. :)
To świetnie, że nas edukujesz :) Masz ogromny potencjał, by zarażać swoją pasją, wiele można się od Ciebie nauczyć!
UsuńTo określenie mianem "czerwonej herbaty" właśnie pu erh jest typowe chyba tylko dla Polski...
Dziękuje, staram się :)
UsuńCo do określenia herbat czerwonych, to wydaje mi się, że tylko w Polsce funkcjonuje ono pod błędnym gatunkiem, gdyż nasze czarne herbaty to czerwone herbaty w Chinach hong cha.
To dobry temat na kolejny wpis :)
Pozdrawiam!
Cała ta dyskusja czy Liu Bao to puerh czy nie to kwestia tego jak definiujemy pewne nazwy. Joanna Wicher traktuje puerh jako pewną podgrupę herbat ciemnych/czarnych (w Eu czerwonych). Dla niej puerh to tylko ten oryginalny z Yunannu - objętnie czy sheng czy shou. Liu Bao jest czymś pomiędzy sheng i shou, tak jak i np. czymś specyficznym jest też dojrzewająca herbata japońśka, podobno szczepiona bakteriami z sake (zasłyszane, piłem) - też "puerowata". W Czajowni stosujemy uproszczoną nomenklaturę tzn. pojęcie 'herbata puerh' jest przez nas traktowane tożsamo z 'herbata ciemna' - tzn. herbata dojrzewająca (co rozumiemy jako proces przemian nieenzymatycznych) - wyjątkiem tylko Meng Ding. Odwołam się tutaj to R. Tomczyka i jego 'Zapisków..' - strona 84: ' HERBATY TYPU PU-ERH, CZYLI PÓŹNO FERMENTOWANE. Herbata Pu-erh w Chinach traktowana jest jako herbata czarna' - logicznie rzecz biorąc - te dwa zdania wskazują że nazwa 'pu-erh', 'herbata czarna', 'herbata późno fermentowana' to znaczy to samo i określa grupę herbat takich właśnie. Dalej Robert pisze (str 85) 'Oprócz herbat z prowincji Yunnan, inną znaną herbatą późno dojrzewającą jest Liu Pao' z Guanxi, potem wymienia inne prowincje gdzie robi się tego typu herbaty.
UsuńJuż wprawdzie przyznałem Asi rację, ale może jeszcze mogę się z tego wycofać ?:> Wygląda na to że moje założenie jednak nie było chybione ;)
UsuńJak zwykle ;) prawda zawsze leży gdzieś pośrodku :)
UsuńMaciej, Twoje założenie było prawidłowe. Asia ma swoje prawdy i racje - chwała jej za to!
UsuńBardzo ciekawy kolor. Muszę się kiedyś zmotywować i zamówić sobie trochę tej herbaty.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo warto poznać ten smak :)
UsuńDzień Dobry Pani Joanno. Pani blog poleciła mi moja koleżanka, gdyż dręczy mnie jedna sprawa. Kupiłam ostatnio zieloną herbatę Sencha Natsu (jest napisane że wysokojakościowa) w firmie Oxalis. Na ich stronie internetowej napisano, żeby parzyć ją 1minutę w temperaturze aż 90 stopni. Natomiast na opakowaniu - 3minuty, temp. 70-80 stopni 2-3g na 150ml.
OdpowiedzUsuńI problem mój polega na tym, czy są to odpowiednie parametry do parzenia tej herbaty? A jeżeli zna Pani lepszy sposób na jej przygotowanie (najlepiej w gaiwanie) to prosiła bym o pomoc. Dziękuję bardzo.
90 stopni to zdecydowanie za dużo. Ja zwykle parzę senchę do 70 stopni, około 2 minut.
UsuńTak jak pisze Maciek, 70 stopni i 1,5 do 2 minut.
UsuńO jak ślicznie się zrobiło :>:>
OdpowiedzUsuńPóki co faza testowa :) ale dzięki :)
UsuńJoasiu, genialne te testy! :) Jak dla mnie, nowy wygląd jest świetny! :)
OdpowiedzUsuń