sobota, 18 lipca 2015

Herbata i radość z niej płynąca. Pan Ramiz i jego czarna herbata z Gruzji.

  Mały prywatny ogród herbaciany we wsi Chakvi (Gruzja), w którym 60-letni Pan Ramiz sam uprawia i całkowicie ręcznie przygotowuje czarną herbatę.

Brzmi fantastycznie prawda? Bardzo się ucieszyłam, że udało mi się kupić od Wojtka placek tej herbaty.

Zależało mi na niej z dwóch powodów. Bardzo chciałam poznać jej bogactwo smaku i aromatu jak   również dzięki niej mogę kontynuować temat (klik)  który, przez zakup metalowego zestawu do herbaty dwa lata temu rozpoczęłam.



Kiedyś w Gruzji produkowało się herbatę na sporą skalę, jednak masowa mechaniczna produkcja zarządzana przez ZSRR upadła. Jednak herbatę produkowało się tam dalej na mniejszą i trochę większą skalę. Słyszałam też  o ogrodach w których produkuje się  wyłącznie ręcznie, do dziś mogłam się tylko domyślać jakiej jakości herbata tam powstaje.



 Co znaczy, że ktoś sam produkuje i ręcznie obrabia? Bardzo wiele, żeby to zrozumieć, najlepiej samemu coś wyprodukować.

Wczoraj poszliśmy z mężem na nasz ogródek działkowy, zbieraliśmy czerwoną porzeczkę. Dwa okazałe krzaki pełne owoców. Po pewnym czasie plecy zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, a zebrałam zaledwie dwa kilogramy (całe szczęście, że mój mąż ma lepsze tempo). Jednak, to nie tylko niewygodna pozycja była moim przeciwnikiem, był nim również lęk.
Boje się pająków, nie jakoś panicznie, ale wolałabym nie mieć z nimi bezpośredniego kontaktu, tak więc wkładając ręce w krzak, dokładnie patrzyłam czy aby nie ma tam mieszkańca. Zbierać jednak było trzeba bo powoli zastawała nas noc.
Po powrocie do domu, oczyszczaliśmy porzeczkę z łodyżek i liści, całe 7 kg owoców. Następnie trzeba ją było ugnieść, ręce brudne niemal po łokcie, ale satysfakcja ogromna, w końcu robimy z mężem nasze wino, z naszych owoców.

Dlaczego o tym piszę? Bo wiem ile pracy i serca wymaga własnoręcznie wyprodukowanie czegoś. Trzeba tego bardzo chcieć i robić to z pasją, szczególnie kiedy zależy nam na jakości produktu.

Herbata została wyprodukowana w czerwcu tego roku i a w Czechach została sprasowana w ciastko, jednak na tyle luźno, że liście nie uległy uszkodzeniu i odłamywało się je z dużą lekkością.


Napar bardzo mnie zaskoczył, kolor lekki- brzoskwiniowym jak przy herbatach cejlońskich.
Aromat  owocowy, a smak tak wspaniały jak lato na krecie, które jest gorące ale i lekkie bo wieje przyjemny wiatr.
Pierwszy łyk naparu i czuje ostry intensywny smak, lecz kiedy przełknęłam herbatę do moich ust powrócił bardzo słodki smak. Wojtek opisuje tą herbatę jako połączenie herbaty keemun i bai hao i tak dokładnie jest, tylko nie jednocześnie. Herbata przy jednym łyku pokazuje swoje dwa idealnie współgrające oblicza.

To wspaniałe arcydzieło, wynik ręcznego kunsztu Pana Ramiza.



Bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić farmera produkującego własną herbatę, i razem z nim stworzyć coś tak pięknego i harmonijnego jak ta.

źródło zdjęcia: Robert Tomczyk.
Takich ludzi jak Pan Ramiz jest wiele, trzeba ich tylko poszukać. Podczas święta herbaty w
Cieszynie dzięki Robertowi Tomczykowi, udało mi się spróbować herbaty czarnej produkowanej w Japonii przez Pana Toshifumi Shibamoto z Shizuoka. na styl chiński. Zaparzyłam ją podczas jednego ze spotkań przy gong fu cha, było zaskakująco i smacznie.

Poszerzyłam nie tylko swoje horyzonty.

7 komentarzy:

  1. Czy to znaczy że jestem złym człowiekiem skoro bardziej zainteresowałem się winem ?;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie :) W końcu kiedy to wino powstanie, będzie to efekt Krzyśka i mojej ciężkiej pracy ;)

      Usuń
  2. Witam! Herbata wygląda niesamowicie, nie mówiąc o oryginalnym, przepięknym opakowaniu! :) Kiedy byłem ostatnio w Rosji, próbowałem znaleźć coś ciekawego, gruzińskiego, jednak z marnym, o ile nie powiedzieć żadnym skutkiem... Natomiast pani w dość fajnym (jak mi się wydawało) sklepie z herbatami, powiedziała że może jednak skuszę się na uzbekistańską herbatę.... i nie omieszkałem kupić... jednak rozczarowanie sięgnęło zenitu, gdy przeczytałem w opisie, że to "chińska herbata (...) tradycji Uzbekistanu"... i sam teraz nie wiem, czy to chińska zielona przetwarzana przez Uzbekistan, czy jedynie przez nich importowana... chociaż przyznam, że już teraz nie oczekuję od niej fajerwerków ;) Pozdrawiam, Łukasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe co piszesz, może być tak że produkowana jest na styl chiński. Masz jakieś zdjęcia opakowania?

      Usuń
    2. Jak wrócę z wakacji mogę podesłać :-) ewentualnie naskrobę o niej kilka słów u siebie ;-)

      Usuń
    3. Koniecznie, napisz o niej u siebie na blogu :) Możesz też podesłać, chętnie spróbuje i podzielę się wrażeniami.

      Usuń
    4. Oczywiście ;) to możesz podesłać na fb dane, i w przyszłym tygodniu jak wroce - wyśle ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...