czwartek, 19 stycznia 2017

Herbaciarnia T-Lounge Dilmah Colombo. Projekt Sri Lanka

Plan na dzisiejszy dzień był prosty. Wyruszamy z Negombo do Colombo a następnie do Kandy.

Do Colombo pojechaliśmy pociągiem 3 klasą. Bilet kosztował nas 40 lkr na osobę tj. jakieś 1,09 zł.






W Colombo chciałam odwiedzić kilka sklepów z herbatą i herbaciarni ale czasu starczyło tylko na jedną. Zdecydowałam się na Dilmah T-Lounge.



Herbaciarnia imponowała od samego wejścia. Bardzo nowoczesny wystrój. Kelnerzy wyglądali bardzo elegancko, byli ubrani w coś rodzaju uniformów, .
Zakręcone schody na antresole były jednocześnie regałami na puszki z herbatą, co dawało nieziemski efekt wizualny.



Kiedy już znaleźliśmy dogodne miejsca, to pierwsze o czym pomyśleliśmy to coś zimnego, więc wybór padł na herbaciane lemoniady, ja wzięłam "Prince of Kandy" a Krzyś "Green Tea Beer"
Kiedy oczekiwaliśmy na nasze zimne trunki, rozejrzałam się po wnętrzu. Poza obcokrajowcami siedziało tam sporo Lankijskich biznesmenów. Na ścianach było dużo zdjęć zbieraczek herbaty i różnego rodzaju napisów.








Sezonowa herbata, traktowana jest jako rarytas i wystawiana w szklanej gablocie

Fantastyczna ekipa T-Lounge Dilmah

Nie musieliśmy jednak długo czekać na herbaciane lemoniady. Moja okazała się bardzo lekka i orzeźwiająca w smaku, choć herbata nie była bardzo wyczuwalna. Krzysia specyfik był bardzo słodki i zdominowany przez syrop imbirowy.

W wysokiej szklance Green Tea Beer, w niższej lemoniada Prince of Kandy



Kiedy klimatyzacja i zimne napoje zrobiły swoje, zdecydowałam się zamówić normalną herbatę. Wybór był oczywisty - Cejlon Silver Tips White Tea z Nuwara Eliya.
Otrzymałam zaparzacz do herbaty z klepsydrą i informacją, że po 2 minutach należy oddzielić fusy od naparu. Herbata była świetna. Delikatna ale wyrazista, miała charakter.







Zdecydowanie polecam wizytę w tym miejscu. Herbaty są bardzo dobre a ceny przystępne  - zarówno te do wypicia na miejscu jak i do kupienia na wynos, piękny wystrój i fantastyczna obsługa.



Przed 15:00 musieliśmy się już zbierać na dworzec autobusowy, czekała nas przeprawa przez bardzo gwarne miasto w upale z plecakami na plecach.




Znalezienie autobusu do Kandy zajęło nam chwilę, ale udało się, usadowiliśmy się wygodne zaraz za kierowcą i byliśmy gotowi do drogi. Bilet dla jednej osoby to koszt 151 lkr czyli 4,11 zł.
Tu koniecznie muszę zaznaczyć, że jazdę autobusem po Sri Lance można zaliczyć do sportów ekstremalnych. Tutaj linie na jezdni są tylko sugestią i jazda pod prąd nie jest czymś nadzwyczajnym, na pewno dla tubylców bo ja nie raz zamykałam oczy z przerażenia kiedy na zakręcie na trzeciego wyprzedzaliśmy ciąg samochodów.



Jednak uważam, że jest to coś co każdy powinien przeżyć będąc na Sri Lance. Takie emocje pozostają w człowieku na długo. Przy okazji można podziwiać piękny krajobraz roztaczający się za oknem autobusu.



Do Kandy dotarliśmy już po zmroku. Poszukaliśmy jakiegoś jasnego miejsca, zabukowaliśmy sobie nocleg i tuc-tuckiem serpentynową trasą pojechaliśmy do naszego hostelu.
Jutro cały dzień spędzimy na zwiedzaniu tego niesamowitego miasta, określanego mianem stolicy kultury. Mój najważniejszy punkt programu to Celon Tea Musem, reszta wyjdzie spontanicznie, jak zawsze.

1 komentarz:

  1. Ciekawa jestem Twoich wrażeń z muzeum, mnie ono mocno rozczarowało. Swego czasu w Warszawie był fantastyczny t-bar Dilmaha, ale niestety nie cieszył się zbytnią popularnością, więc pewnie dlatego już nie istnieje... pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...